Reprezentacja Polski przegrała 0:1 z Chorwacją w wyjazdowym meczu drugiej kolejki Ligi Narodów. Zwycięską bramkę dla gospodarzy zdobył pięknym strzałem z rzutu wolnego legendarny Luka Modrić.
Już przed pierwszym gwizdkiem francuskiego sędziego Francoisa Letexiera stało się jasne, że niedzielne spotkanie będzie różniło się od każdego z 27 rozegranych przez naszą kadrę od 11 czerwca 2022 roku. Przez 2 lata i 3 miesiące w podstawowym składzie biało-czerwonych zawsze obecny był Jakub Kiwior, który od swojego debiutu przeciwko Holandii opuścił zaledwie 3 minuty starcia z Francją na mundialu w Katarze i drugą połowę czwartkowego starcia ze Szkotami w Lidze Narodów. Jego wyczyn, czyli rozegranie 27 międzypaństwowych meczów z rzędu w pierwszej jedenastce, i to zaczynając od tego debiutanckiego, jest nowym rekordem reprezentacji. Wcześniej przez ponad 30 lat najdłuższa pozostawała passa Jana Urbana (25 kolejnych występów w „podstawie”).
Po ogłoszeniu składu na niedzielny mecz w Osijeku w ramach drugiej kolejki czwartej edycji Ligi Narodów, w którym miejsce „Kiwiego” zajął Sebastian Walukiewicz, wiedzieliśmy już, że seria 24-latka dobiegła końca.
Poza roszadą w trzyosobowym bloku obronnym względem spotkania ze Szkotami selekcjoner Michał Probierz zdecydował się na trzy inne zmiany – po jednej w każdej z formacji. W bramce Marcina Bułkę zgodnie z zapowiedziami zastąpił Łukasz Skorupski, na prawym wahadle miejsce Przemysława Frankowskiego zajął wracający do kadry po niemal rocznej przerwie Jakub Kamiński, a w ataku Krzysztofa Piątka zmienił debiutant – Mateusz Bogusz. Zawodnik Los Angeles FC, który oryginalnie jest środkowym pomocnikiem, w ostatnich miesiącach bardzo często gra właśnie w pierwszej linii, a w trwającym sezonie MLS zdobył już 13 bramek, co w klasyfikacji najlepszych strzelców rozgrywek plasuje go obok takich piłkarzy jak Luis Suarez czy Leo Messi.
W początkowej fazie meczu obie drużyny na przemian budowały ataki, a po stracie piłki wycofywały się do średniego pressingu. Z pierwszych 10 minut warto odnotować szybką żółtą kartkę dla Mateo Kovacica za faul na Sebastianie Szymańskim, dobre miękkie podanie Jana Bednarka za linię obrony Chorwatów, które omal nie wyprowadziło pomocnika Fenerbahce Stambuł na czystą pozycję, a ze strony gospodarzy wykonywane jeden po drugim rzuty rożne. Po pierwszym z nich nieczysto uderzona futbolówka otarła się o jednego z Polaków i minęła bramkę, a po drugim zmuszony do interwencji został Skorupski.
Po niecałym kwadransie akcję w swoim stylu przeprowadził Nicola Zalewski, wypuszczając sobie piłkę w kierunku pola karnego Chorwatów i zmuszając do faulu Marko Pjacę. Po posłanym w światło bramki dośrodkowaniu Piotra Zielińskiego gospodarze wybili piłkę przed szesnastkę, skąd uderzać próbował jeszcze Jakub Kamiński, ale rywale szybko do niego doskoczyli i zablokowali jego próbę.
W 21. minucie mający wokół siebie sporo miejsca Luka Modrić zdecydował się na mocny strzał w przeciwległy róg bramki. Choć nieznacznie, to jednak blisko 39-letni (urodziny będzie obchodził w poniedziałek) gwiazdor Chorwatów, pamiętający jeszcze starcie z Polakami z 2006 roku, pomylił się.
Na kolejną akcję podbramkową kibice zgromadzeni na Opus Arenie czekali do 28. minuty, kiedy to Chorwaci po odbiorze piłki na naszej połowie dośrodkowali w pole karne, a do lecącej futbolówki najszybciej dopadł Igor Matanović. Uderzając z dość niewygodnej pozycji 21-letni napastnik Eintrachtu Frankfurt zrobił to za wysoko, z kolei trzy minuty później jego próba z dystansu okazała się zbyt lekka.
W 33. minucie do głosu po dłuższej przerwie mogli dojść Polacy. Szybki atak z udziałem mknącego lewą stroną Piotra Zielińskiego został jednak zaprzepaszczony przez niedokładne podanie Roberta Lewandowskiego. Po 60 sekundach kolejny strzał, tym razem nogą z pola karnego, oddawał Matanović, ale ponownie przeniósł piłkę ponad poprzeczką. Po tej sytuacji nastąpił fragment, w którym biało-czerwoni zepchnęli rywali do niższej defensywy, a po dwóch podaniach Zielińskiego – najpierw dłuższym do Zalewskiego, a chwilę potem krótkim do Szymańskiego – strzelcy dwóch z trzech goli z meczu ze Szkocją byli o włos od znalezienia się w sytuacji sam na sam z Dominikiem Livakoviciem.
Druga odsłona meczu rozpoczęła się od ataku Polaków. Już w 47. minucie Zalewski uderzał płasko z narożnika pola karnego zza zasłony obrońców. Zaskoczony Livaković odbił piłkę przed siebie, gdzie niestety nie było akurat nikogo, kto mógłby ją dobić. Trzy minuty później akcja przeniosła się pod naszą szesnastkę i po faulu Walukiewicza Chorwaci zyskali rzut wolny z bliskiej odległości. Do piłki podszedł Luka Modrić i technicznym strzałem dał swojej drużynie prowadzenie.
Po objęciu prowadzenia gospodarze chcieli wykorzystać sprzyjające minuty i najpierw rzucili się do intensywnego pressingu, a kiedy już odzyskali piłkę, na kilka minut przenieśli ciężar gry pod naszą bramkę. Biało-czerwoni znaleźli się w tarapatach i przez dłuższy czas nie byli w stanie z nich wyjść. W 55. minucie Matanović dryblingiem położył dwóch naszych obrońców i kropnął w poprzeczkę. Kilkanaście sekund później do prostopadłego podania w pole karne omal nie dopadł Bruno Petković, którego w ostatniej chwili wślizgiem uprzedził Skorupski. Po chwili przed kolejną szansą stanął Matanović, ponownie uderzając niecelnie. W 59. minucie finezyjny strzał z dystansu, obroniony przez Skorupskiego, oddał Petković, a po rzucie rożnym wznowioną akcję Chorwatów kończył Kovacić.
Na taki obrót spraw trener Probierz zareagował trzema zmianami: w miejsce Zielińskiego, Urbańskiego i Bogusza na boisku pojawili się Bartosz Slisz, Jakub Moder oraz Karol Świderski. Po tych roszadach mecz nieco ostygł. Na kolejną szansę czekaliśmy do 67. minuty, gdy włączający się do akcji ofensywnej Walukiewicz główkował nad poprzeczką bramki gospodarzy.
W 70. minucie swój kunszt zaprezentował Lewandowski. Kapitan naszej drużyny przestawił sobie kryjącego go obrońcę, zgasił piłkę, jednocześnie się z nią obracając i huknął lewą nogą. Zabrakło naprawdę niewiele, bo futbolówka obiła poprzeczkę. Dziesięć minut później groźnie zrobiło się pod naszą bramką, gdy piłkę stracił Moder. Na szczęście i tym razem uderzenie Chorwatów było niecelne.
W końcówce spotkania to gospodarze byli bliżej podwyższenia prowadzenia. Szczególnie niebezpiecznie zrobiło się po jednym z długich podań za naszą linię obrony, gdy akcję kończyli rezerwowi napastnicy: podający Andrej Kramarić i strzelający Ante Budimir. W doliczonym czasie gry biało-czerwoni mogli jeszcze zdobyć bramkę, jednak Świderskiemu zabrakło kilku centymetrów by sięgnąć wlatującą w szesnastkę futbolówkę.
8 września 2024, Osijek
Chorwacja – Polska 1:0 (0:0)
Bramka: Luka Modrić 52
źródło: Łączy Nas Piłka, TVP Sport
Comments